Witamy na stronie e-GimZetki!


GimZetka wciąż ta sama, jednak skład redakcji całkowicie odmieniony, gdyż nasi poprzednicy są już w nowej szkole. Postaramy się dostarczać Wam ciekawych informacji, artykułów i fotek. Mamy nadzieję, że czasami wesprzecie nas w działaniu, dostarczycie nam świeżych pomysłów i tematów, które możecie wysyłać na adres gimzetka2ns@gmail.com



REDAKCJA

UKRYTE CIERPIENIE


Szkło, żyletka, cyrkiel, ostrze od temperówki – tego używają do zadawania sobie bólu. 
Nierealne? A jednak.
Dlaczego dokonują samookaleczeń, jak to się zaczyna i czy łatwo z tym skończyć? – na te pytania postaram się Wam odpowiedzieć, przytaczając odpowiedzi anonimowej uczennicy naszego gimnazjum.

rys. Sandra Borowiak
Od czego to się zaczęło? 
Chęć spróbowania. Potem doszły problemy i dlatego to robiłam. 
Skąd wiedziałaś o tym, dlaczego akurat samookaleczanie a nie inny sposób radzenia sobie z problemami?  
Widziałam u znajomych, chciałam zobaczyć, jak to jest czy boli. Nie wiem, dlaczego akurat wybrałam taki sposób radzenia sobie z problemami. Myślę, że po kilku próbach było już uzależnienie, a wiadomo, łatwo można się uzależnić, a gorzej z tego wyjść. 
Ile trwało Twoje samookaleczanie się?  
4 lata, na szczęście udało mi się przestać. 
Jak jest teraz, gdy już tego nie robisz?  
Bez cięcia się na pewno czuję się lepiej. Kiedyś nie dość, że miałam problemy, to jeszcze musiałam ukrywać się przed rodzicami, znajomymi, nauczycielami, praktycznie przed każdym. Dziś jest o wiele lepiej, jednak blizny pozostaną już na zawsze…


Co pomogło Ci przestać? Czy było to dla Ciebie trudne?  
Wiele razy przyjaciele powtarzali mi, że nie warto, ale ja… byłam zapatrzona w żyletkę. Dopiero po pewnym czasie, gdy pewna zaufana mi osoba, którą znałam już kilka lat, lecz o moim problemie dowiedziała się dopiero nieco później uświadomiła mi, co robiłam. To dzięki niej zrozumiałam, że nie tylko niszczę siebie, ale także bliskie mi osoby.
Czy chciałabyś powiedzieć kilka słów osobom, które myślą o rozpoczęciu okaleczania się? Tak. Na początku wydaje się to być takie „fajne”, ostatnio nawet więcej osób się samookalecza, jakby to była jakaś moda… Nie radzę Wam zaczynać, bo naprawdę bardzo trudno przestać… Jeśli chcecie się okaleczać, mieć pocięte ciało, być wyzywanym przez „kolegów”, to proszę bardzo, ale wtedy dopiero zdacie sobie sprawę z tego, że nie było warto…

Samookaleczanie jest w zasadzie błędnym kołem. Chęć pocięcia się, zrobienie tego, poczucie winy i tak w kółko. Jest to przekładanie tzw. bólu psychicznego na ból fizyczny. 
Czy działa? Owszem, działa, lecz bardzo łatwo się od tego uzależnić. Od bólu, widoku krwi wbrew pozorom można uzależnić się jak od wszystkiego. 
Ludzie, którzy się okaleczają, często są właśnie tymi, którzy codziennie wydają się być w świetnym nastroju. Często to ci, którzy za wszelką cenę starają się rozweselić innych. 
Dlaczego? Dlatego, że sami wiedzą, jak to jest czuć się naprawdę okropnie. Osoby naprawdę słabe psychicznie mogą to robić z powodu, który przez Ciebie jest po prostu ignorowany. Każdy z nas odczuwa otoczenie inaczej, każdy ma inną wrażliwość.
Jeżeli ktoś przyzna się nam do samookaleczania, nie odsuwajmy się od niego! To najgorsze, co możemy zrobić. Takiej osobie trzeba pomóc. 
Czasami wystarczy tylko rozmowa, zapewnienie, że w razie problemów może się do Ciebie zwrócić, że może na Ciebie liczyć. Jeżeli taka osoba powie Ci o swoim problemie, to znaczy, że Ci ufa. 
Jeżeli zawiedziesz jej zaufanie w tej sprawie – wyśmiejesz ją, uznasz za dziwną, odsuniesz się od niej, to licz się z tym, że prawdopodobnie będziesz kolejnym jej powodem do zadania sobie bólu. Ona potrzebuje pomocy, wsparcia.
Jeśli jednak uznasz, że nie jesteś w stanie udzielić odpowiedniej pomocy, należy szukać jej u specjalistów – psychologa  czy pedagoga pracującego w szkole lub w poradni.
Flame

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz