„- Cóż - szepnął Keating. (…)
Czytamy poezję, bo należymy do gatunku ludzkiego.
A gatunek ludzki przepełniony jest namiętnościami!
Oczywiście, medycyna, prawo, bankowość, to dziedziny niezbędne, by utrzymać nas przy życiu.
Ale poezja, romans, miłość, piękno? To wartości, dla których żyjemy.”
N. H. Kleinbaum, STOWARZYSZENIE UMARŁYCH POETÓW, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2003
19 kwietnia 2012r. na scenie Nowosolskiego Domu Kultury spotkali się gimnazjaliści – miłośnicy pięknej mowy, poezji, literatury.
W tym dniu kolejna grupa uczniów wzięła udział w prezentacjach powiatowych Lubuskiego Konkursu Recytatorskiego Pro Arte 2012 .
Nasz kolega – ŁUKASZ PETRECZKO – otrzymał wyróżnienie za interpretację humorystycznego tekstu Ze wspomnień noworodka..., którego autorem jest Jarosław Kosiaty (poniżej prezentujemy cały tekst).
GRATULACJE!!!
Urodziłem się... (nieważne kiedy, było to dawno). W sumie nie chciałem wychodzić, sami mnie wyciągnęli. Potem w jednej mądrej książce przeczytałem, że nazywają to "ścięciem Cesarza" czy jakoś podobnie i rzeczywiście tak to wyglądało. Broniłem się jak mogłem i czym miałem, tzn. rękami i nogami - niestety byli silniejsi. I po co mi to było? - tu własne mieszkanko, może trochę ciasne, ale ciche, ciepłe, z klimatyzacją i basenem, bez kłopotów z dostawą żywności i wywozem odpadków. A tu nagle wyciągają człowieka za nogi, coś krzyczą, zimno, świecą po oczach, klepią po... (no, to jedno było nawet i przyjemne, nie powiem :-).
Niestety
potem od razu poszedłem "siedzieć". I nie dali mi nawet skontaktować
się z adwokatem! Czy ktoś to słyszy, gdzie tu prawa człowieka! Siedziałem w
sumie pełne dwa tygodnie! Wyobraźcie sobie całe 14 dni oglądania świata przez
szybkę z plastiku, bez gazet, telewizji, odwiedzin kumpli (dla zmyłki nazywali
moją celę inkubatorem). I w dodatku cały okablowany jak Gagarin w kosmosie.
Jedno muszę im przyznać - codziennie solarium. Co oni sobie wyobrażają, że
wszyscy lubią się opalać? (tyle się teraz mówi o czerniaku). Fakt, że na
początku wyglądałem jak Chińczyk (nawet specjalnie sprawdziłem w szybce swoje
oczy - były proste, ufff!). Na szczęście zanim zostałem Murzynem wyszedłem na
wolność, i to bez kaucji!
Dni
szybko mijały, odmierzane porcjami karmienia. A właśnie - karmienie. Zawsze
byłem zwolennikiem tzw. zdrowej żywności. Mleko jak mleko, ale najważniejsze
jest opakowanie. Nie ma to jak opakowanie naturalne. Gdyby wszystkie te ohydne
kartonowe pudełka tylko w części tak wyglądały jak opakowania naturalne, to po
mleko byłyby listy społeczne, a tak... życie jest ciężkie.
Najgorsze
miało jednak nadejść - rodzina! W życiu nie wiedziałem, że mam tyle wujków,
ciotek, kuzynów i kuzynek. A jak człowiek będzie potrzebował trochę grosza, np.
na flaszkę Bebiko, to wtedy żadnego nie ma wokół! I do tego każdy musiał
dotknąć, pogłaskać, potrzymać. Kobiety to jeszcze ujdzie, ale facetom tak
drżały ręce, że myślałem, że mnie upuszczą! Ile to się człowiek musi najeść
strachu zanim mu dadzą trochę spokoju. Teraz najważniejsze - stanąć twardo na
nogi...
Wspomnień noworodka na Oddziale
Położniczym w czasie dyżuru cierpliwie
wysłuchał lek. Jarosław Kosiaty
(Akademia Medyczna w Warszawie,
wrzesień 1998 r.)
REDAKCJA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz